Silence

Cisza

Otocz się ciszą na chwilę... cisza co jak mgła, widoczna i nieuchwytna wtapia się w tchnienie codziennych słów. Słuchaj jej bez ograniczeń...

Wietrzny londyński dzień, przeplatany promieniami późnego majowego słońca, napawa mnie nostalgią za minionymi 34 latami.

Niezliczone poskładane książki to główna atrakcja naszego salonu.

Postanowiłam, że dziś większość czasu poświęcę na czytanie i rozmyślanie o pięknie tego świata. O miłości, harmonii, bogactwie natury i pięknie duszy. Świat magii i snów. O naszych myślach i ich cudownej sile przyciągania.

Podczas gdy mój mąż wciąż pogrążony w sennym amoku okupuje sypialnię, ja energicznie przemierzam wyobraźniowe szlaki niezrozumiałych korytarzy myślowych. Tak, to będzie piękny dzień.

Książki i zaczarowany w nich świat zawsze były dla mnie cennym darem życia. Począwszy od ich zapachu – każdy z nich ma swój delikatny zapach. Te ze strychu mojej babci przesiąknięte były lekkim zapachem kurzu i starego papieru, co wywołało we mnie dreszczyk emocji i nieposkromioną chęć przeczytania jak najwięcej. Te nowe, prosto z drukarni dawały poczucie świeżej energii, a te wypożyczone miały w sobie cząstkę swojego właściciela, były naznaczone i trochę przesiąknięte duszą. - Poprzez wiedzę, mądrość i magię słowa.

Kilka dni temu, po cudownym weekendzie u naszej ukochanej rodziny Kohlerów, czekając na taksówkę, przeszukałam bibliotekę Moniki w nadziei na znalezienie ciekawej książki, bo te miałam już od dawna, a niektóre nawet kilka razy. Szukałam, rozglądałam  się... Aż w końcu znalazłam niebieską pozycję wychylającą się z linii... Szybko złapałam ją w dłonie. Uśmiechnęłam się do siebie, przypominając sobie fragment jednej z książek mojego ukochanego CR Zafona, który powiedział, że często jest tak, że to nie my wybieramy książkę, to książka wybiera nas. I tak właśnie się czułam, i naprawde poczułam, że to ona postanowiła mnie wybrać. Chwyciłam ją do ręki i ogladałam ją przez chwilkę uważnie, centymetr po centymetrze, świecącą, nieprzeczytaną pozycję.

Regina Brett "Jesteś cudem"... - hmm jestem cudem - westchnęłam ponownie, upiększając swoją twarz szerokim uśmiechem. - Księżyc!? Pozwól mi zaopiekować się tą publikacją.

- Jasne, jeszcze nawet nie przeczytałam, ale ostatnio kupiłam tyle książek, że mam zajęcie na kilka miesięcy - dodała zadowolona przeglądając jedną ze swojich zdobyczy.. To była kolejna dobra publikacja i śmiało mogę ja dołączyć do prywatnej kolekcji Balsamów Duszy. Przeczytałąm i przestudiowałam każdą z 50 lekcji na temat tego, jak uczynić niemożliwe możliwym.

Lekcja – jak się okazało na dniach – której najbardziej wtedy potrzebowałem, to numer 22. Była to opowieść o tym, jak autorka i jej siostry podczas wycieczki i penetracji Sedony postanowili przeczytać swoje prace na zapleczu jeden ze sklepów New Age. „[...] Przyglądając się naszym zorzom, kobieta znalazła coś fascynującego do powiedzenia o każdym z nas. […] Kiedy przyszło do mnie, powiedziałem jej, że nie jestem pewien, czy coś zobaczy, bo głowa mnie boli [...] Przyglądała mi się przez chwilę jakaś kobieta, a potem zapytała: -czemu głowa boli?-nie wiem-odpowiedziałam-tak wiesz....zmroziło mnie to tonem. Może miała rację. Czy znałem odpowiedź? Skupiłem się na chwilę i zadałem sobie pytanie „Regina, dlaczego boli cię głowa” w odpowiedzi usłyszałem „bo chodziłaś w słońcu bez nakrycia głowy” [... ] Nie pamiętam, czego dowiedziałem się o twojej aurze, ale ta kobieta nauczyła mnie słuchać siebie - najpierw zadaj sobie pytanie, szukaj odpowiedzi w mojej duszy i nigdzie indziej. [...]"

Pod koniec dnia nogi bolały mnie jeszcze bardziej niż kiedykolwiek. Czułem, jak moje nogi eksplodują, spuchły jak balon i lada chwila eksplodują. I to okropne uczucie, które narastało przez ostatnie kilka dni. Nie mogłem usiedzieć w miejscu. Poirytowana i obolała chodziłam po domu brzęcząc jak osa. A potem upadłem jak słoń na kanapę, siedząc na czymś bardzo niewygodnym i twardym.

Tak, usiadłam na książce od Mon.

 

Tak, nasze ciało mówi do nas każdego dnia. Ból i dyskomfort dają nam sygnały, że coś czegoś potrzebuje, że nie zadbaliśmy o to tak, jak trzeba. Że zignorowaliśmy jego bezpieczeństwo i zdrowie.

Nasze życie z lipoedemią nie musi być związane z bólem i mobilnością. Jeśli zaufamy naszemu ciału i w pełni skupimy się na naszym wewnętrznym głosie i będziemy go słuchać bezgranicznie, odpowiedzi same do nas przyjdą. Jeśli dbamy o nasze piękne nogi, jeśli konsekwentnie dostarczamy im dobre jedzenie pełne cennych składników odżywczych, jeśli zrezygnujemy z tłuszczów zwierzęcych, smażonych potraw i cukrów prostych, a dodamy im ruchu, nasze nogi pokochają nas bezgranicznie, a my nawet nie będziemy czuć, że cierpimy na tak niesforną przypadłość.

Z miłością do Ciebie i Twoich nóg.

NVL.

Powrót do bloga

zostaw komentarz

Pamiętaj, że komentarze muszą zostać zatwierdzone przed opublikowaniem.